12 lat w Area 51

Wywiad z pracownikiem bazy
Autor: L.V.
Czas: 1995r

Tłumaczenie:   Dreamland Online / Copyright 2001

 


 

    Czas od lipca 1965 do sierpnia 1977 spędziłem w Nevadzie jako pracownik Nevada Test Site. Moje zajęcie polegało na badaniu i ochronie zdrowia przed radiacją. Pracowałem także dla Los Alamos Scientific Laboratory, Lawrence Radiation Laboratory poza Livermore (najczęściej San Francisco - Berkeley) i Sandia Laboratories, Albuquerque, Nowy Meksyk. Wszystkie te laboratoria i instytuty badawcze zmieniły swoje nazwy od tamtego czasu. Lawrence Radiation Laboratory to obecnie Lawrence National Laboratory - przestali już lubić i używać nazwę "radioaktywność". Swoją "opiekę" roztaczałem nad całkiem dużym terytorium Nevada Test Site, które zajmuje prawie 1800mil kwadratowych i rozpoczyna się na północ od Las Vegas w Indian Springs , a kończy na Beatty w Nevadzie.
    W ogóle to ciekawy teren pełen strażników z bronią, najeżony kamerami, czujnikami (ruchu, radiacji, ciepła). Obszar powietrzny też jest wyjęty spod prawa stanowego, z małymi wyjątkami - jednakże zawsze wymagane jest pozwolenie na piśmie oraz trajektoria lotu, no i trzeba być przez cały czas w kontakcie z wieżą nasłuchową Nellis. Posiadałem wysoki stopień kodu dostępu i po latach mogę powiedzieć, że na obszarze NTS nie było mili kwadratowej powierzchni, na której nie byłoby mnie - włączając w to obszar Area 51. I jeszcze jedno: są rzeczy, o których nie będę mówił. Rozumiesz, skończyć robotę dla Komisji Energii Atomowej (Obecnie Departament Energii - DoE) jest tak samo jak opuszczanie CIA. Nigdy właściwie się z nimi nie rozstajesz. Ich opieka jest również dożywotnia. Dlatego czy będę przez to mniej wiarygodny czy nie, pewne sprawy muszę przemilczeć ze względu na własną skórę.
    Jest za to całe mnóstwo rzeczy, o których chciałbym powiedzieć, a wątpię czy ktokolwiek o tym powiedział. Na nieszczęście media w ostatnich latach tak zainteresowały opinię publiczną tym obszarem, że jeśli nie wspomnę o małych szarych ludzikach to wszystko stanie się nudne i nie warte wysłuchania. Tymczasem wygląda to mniej więcej tak, iż 95% tego co ma miejsce w Area 51 jest raczej "ziemskie". I w dodatku wszyscy to wiedzą: rząd testuje najnowsze samoloty, najczęściej przeznaczone do misji szpiegowskich, o których nie mówi się w ogóle i zaprzecza istnieniu jak najdłużej. Tak więc mijają całe lata zanim opinia publiczna dowie się z "przecieków", że "coś" tam jest testowane i wygląda tak czy inaczej. Tak było przecież od samego początku. Ludzi interesuje to, co się tam dzieje, bo podobno lądują tam kosmici, a testowane tam maszyny nie są ziemskiego pochodzenia. Tymczasem jest to jedyne miejsce w całych Stanach, gdzie można wszystko idealnie ukryć i trzymać w tajemnicy przez lata. Tak było z U-2, SR 71 Blackbird i ich następcami. Najdłuższy pas startowy. Po co, jeśli zważywszy, że UFO lądują i startują pionowo, natomiast jeśli powiemy o dużej prędkości startowej nowego samolotu - sprawa stanie się jasna. Często czytałem co prasa ma do powiedzenia o NTS i Area 51, a nawet wybrałem się kilka razy na okoliczne wzgórza, żeby popatrzeć co widzą inni ludzie. Na tych wzgórzach (White Sides), pozdrawialiśmy ludzi spoglądających na bazę przez lornetkę, myśląc sobie: Boże, przecież oni zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, że to, co widać, to tylko kupa budynków administracyjnych i nic poza tym. Uczyniono wiele przez te lata, aby nie można było niczego zauważyć. Przecież wszyscy w bazie wiedzieli, że każdego dnia i każdej nocy ludzie oglądają Groom Lake przez lornetki, robią zdjęcia. Naprawdę ciekawe rzeczy można zobaczyć dopiero jakieś kilkanaście kilometrów na zachód. Ale tego już nikt nie zobaczy... Obecnie niektóre rodziny pracowników zatrudnionych w NTS mają możliwość raz w roku "zwiedzić" niewielki obszar należący do Yucca Flat.


(Fot. DoE - północna część Yucca Flat)
Teren ten leży ok. 40 mil od Area 51 i praktycznie nikt niczego nie zobaczy prócz lejów po próbnych wybuchach jądrowych.
    Będąc w Area 51, widziałem rzeczy, które wydają się być w sprzeczności z niektórymi zasadami fizyki. Jestem z wykształcenia fizykiem. Praca w bazie trwa 24 godziny na dobę przez cały rok. Przebywałem w bazie za dnia i w nocy, kiedy większość testów ma miejsce i powiem tyle, że często byliśmy świadkami lotu obiektów, które poruszały się w sposób niemożliwy dla samolotów, nawet tych najbardziej zaawansowanych technologicznie. Tak więc niektóre doniesienia prasowe na temat dziwnego zjawiska na niebie są prawdziwe. I jeszcze jedno: niektóre rzeczy nie należą do nas. Chociaż może to zabrzmieć dziwacznie powiem, że co do niektórych spraw rząd podchodzi ze strachem, czy obawą, ponieważ nie wiadomo jak zareagowałoby społeczeństwo na takie wiadomości. Rząd Federalny boi się opowiedzieć społeczeństwu co widzieliśmy, zrobiliśmy, znaleźliśmy i jakie rzeczy mają miejsce - to, w ich mniemaniu, mogłoby spowodować panikę. To jest wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat. Inną sprawą, o której chcę wspomnieć, jest to, że kiedy testowaliśmy broń nuklearną (tylko w 1976 roku), przeprowadzono 53 lub 54 podziemne próby, natomiast społeczeństwo dowiedziało się o dwóch z nich. Powodem była oczywiście polityka.

Nadszedł czas wielkich ruchów, których celem była całkowita eliminacja testów z bronią nuklearną. Rząd nie chciał, aby ludzie myśleli, że są zupełnie bezsilni i że Nevada zostanie zanieczyszczona na zawsze, co się, po części stało. Zatem niewiele przenikało do prasy i TV z obawy przed naciskiem społeczeństwa. Podałem to jako przykład rzeczy, które nie oglądają światła dziennego z tych, czy innych powodów. Tak było i tak już chyba zostanie. Byłem tego częścią, więc doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Do testowania służył cały arsenał różnego rodzaju i wielkości broni nuklearnej. Sprawdzana była przydatność, wielkość zniszczeń, siła oddziaływania. Po prostu, ładunek zostawał umieszczony głęboko pod ziemią i następowała detonacja. Tylko tyle i aż tyle.

(Fot. DoE - Area 7)
Broń nuklearna wykazuje naturalną tendencję do degradacji ładunku, stąd też głowic było wiele, a czasu mało. Od roku 1992 przestaliśmy dokonywać prób z bronią nuklearną w Test Site. I prawdopodobnie tak już pozostanie. Obecnie czynione są ogromne prace zmierzające do oczyszczenia tego terenu. Nie muszę chyba dodawać, że zajmie to bardzo dużo czasu. Jak długo istnieje Area 51 tak długo miałem przyjaciół tam pracujących. Area 51 jest najbardziej strzeżonym obszarem w Stanach. Jak okiem sięgnąć tylko pustynne tereny, które w większości należą do rządu (80% Nevady należy do rządu USA). Dodaj do tego silną ochronę, aurę tajemniczości, dziwne zjawiska nocą, skupiające wielu "obserwatorów" i wizerunek absolutnej wyjątkowości gotowy. Pomyśl, przez całe lata chodziło o dwie rzeczy: testy najnowszych samolotów i chęć ukrycia tego, co tam było testowane. Jak więc można zauważyć cokolwiek, co lata i nie świeci? Do tego wszystkiego doszły satelity szpiegowskie, które robiły zdjęcia jak tylko nadleciały nad ten teren. To rzeczywiście fascynujące miejsce - dla mnie, a co dopiero dla kogoś, kto chciałby zobaczyć coś czego mu nie wolno ujrzeć? Widziano połyskujące obiekty, dziwacznie poruszające się po niebie, tworzące kolorowe zygzaki na nocnym niebie - cały spektakl. Osobiście widziałem dziwne obiekty latające w taki sposób który wydawał się być niemożliwy do zaakceptowania. Skąd one pochodziły? Skąd je przywożono? Na te pytania nie umiem odpowiedzieć, wiem tylko co widziałem, i że były niesamowite. Zdarzyło mi się zapytać o te obiekty ludzi z ich ochrony i usłyszałem sakramentalne "nie pytaj". Przecież miałem wysoki kod dostępu do bardzo wielu rzeczy, co do innych musiałem po prostu wiedzieć o co chodzi, bo łączyło się to z wypełnianiem przeze mnie obowiązków - mojej pracy. A jednak, gdy zapytałem ponownie usłyszałem to samo i jeszcze, że może się tak zdarzyć, że więcej razy już nie zapytam. Ty byś drążył temat? Nasza grupa składała się z 80 osób. Mogliśmy poruszać się wszędzie i pytać o wszystko, byle tylko nie "co to jest?" Znam wydarzenia, które miały miejsce w Roswell w 1947 w Nowym Meksyku i uważam, że Rząd Federalny znalazł tam coś. Wiem też, że poczyniono duże wysiłki aby ukryć fakty. Niektóre dokumenty nigdy już nie obejrzą światła dziennego, ponieważ zostały zniszczone. Czasem wątpię czy kiedykolwiek ludzie poznają prawdę co tam wtedy zaszło - zbyt wielki jest strach przed paniką i anarchią jaka mogłaby zapanować na świecie. To tyle co mogę powiedzieć na ten temat.

Rząd próbuje powiedzieć ludziom, że swoją ciekawością usiłują "rozbroić" Area 51 z tajemnicy, która dotyczy spraw związanych z obronnością kraju. I tu mamy niezły kawał dowcipnej historyjki. Otóż tu nie ma nic takiego ciekawego! Wszystko co jest interesujące, co chcielibyśmy wiedzieć zostaje przywiezione skądś do Area 51. Skąd? Nie mam zielonego pojęcia. Tuż obok Area 51 mieści się Nellis/Indian Springs AFB - obszar eksperymentów związanych z testami wszelkiego rodzaju uzbrojenia. Na terenie Area 51 nigdy nie doszło do testowania broni jądrowej, co wydaje się być wcale oczywiste. Ten obszar od samego początku miał swoje przeznaczenie - wszyscy od razu pojęli wyjątkowość tego miejsca. Większość terenu w Test Site ma swoje numery począwszy od 1 do 26. Numery od 27 do 50 nie istnieją, nie wiadomo jakim cudem Area 51 ma taki numer, przynajmniej ja tego nie wiem. Broń nuklearna też ma swoje numery - każda ma swoje imię, kod mówiący o wielkości. Największa, przy której detonacji uczestniczyłem miała 5,5 MT (!) i zdetonowano ją na głębokości ponad 1800 metrów. Takiego czegoś się nie zapomina. I tego typu ładunek był największym jaki zdetonowano na terytorium Nevady. Większą odpalano pod powierzchnią Alaski kilka lat później. Na terenie Nevada Test Site miało miejsce mnóstwo wypadków, o których opinia publiczna nigdy nie dowiedziała się niczego. Nie mam prawa mówić na ten temat, ale powiem, że obecnie mieszkam w Południowej Dakocie i już nigdy nie wrócę do Nevady. Dźwigam na sobie brzemię odpowiedzialności za śmierć dwóch osób, które otrzymały zbyt dużą dawkę promieniowania plutonu 39 i jeśli sam dożyję starości jedyne co mnie czeka, to z pewnością rak kości. Nie martwi mnie to aż tak bardzo, ponieważ od samego początku znałem cenę ryzyka jakie towarzyszyło mojej pracy. Ryzyko było ogromne, ale kochałem tę pracę i niczego dzisiaj nie żałuję. Wielu moich przyjaciół już nie ma na tym świecie. Wszyscy znają zagrożenia związane z zastosowaniem broni nuklearnej, wszyscy rozumieją problemy związane ze składowaniem odpadów nuklearnych z elektrowni jądrowych, ale nie wszyscy wiedzą, że część tych odpadów znalazła swoje ostateczne miejsce na terenie NTS, co spowodowało, że ten teren będzie skażony jeszcze przez tysiące, tysiące lat. I nikt na to już nic nie poradzi. I to jest fakt.

(Fot. DoE - Frenchman Flat)
Ale... rozwijamy i udoskonalamy technologię, która ma pozwolić na zastosowanie napędu nuklearnego dla statków powietrznych. Opowiadam o tym całkiem otwarcie, ponieważ Popular Science napisało artykuł na ten temat i chyba chłopaki nie zdawali sobie sprawy jak niebezpiecznie blisko znaleźli się tej prawdy. Mówię o tym dlatego, że napęd atomowy produkuje straszne ilości "atomowego brudu", który sam w sobie jest śmiercionośny - i to jest tak tragicznie niebezpieczne. Siły Powietrzne wspólnie z Departamentem Obrony projektują coś takiego jak napęd nuklearny dla samolotu, który będzie w stanie latać poza atmosferą ziemską z prędkością co najmniej 10.000 mil/h. Powiem jeszcze jedno na temat Area 51 - nigdy za naszego życia nie dowiemy się niczego na temat niektórych testów i prowadzonych badań, jakie tam mają czy miały miejsce. Wiemy o U-2, SR71 i kilku innych, ale tak naprawdę o tym wszyscy wiedzą od lat, natomiast inne sprawy są tam uważane za tak tajne, że naprawę nie znajdziecie głupiego, który wypuści parę z ust. Ja nie słyszałem o takim. I wiem, co mówię. Area 51 staje się miejscem składowania różnego rodzaju osobliwości. To jest właśnie miejsce dokąd zostały przewiezione szczątki z Roswell. Miałem szczęście, czy też nieszczęście widzieć to raz i nie powiem, żeby to był podniosły moment w moim życiu i choć trudno mi to wymazać z pamięci, wolałbym jednak o tym nie wiedzieć. Zrozum, co innego czytać o tym, słuchać fascynujących opowieści, co innego doświadczyć tego na własnej skórze. Jak dla mnie to trochę zbyt wiele.

Pytanie: Mógłbyś opisać co widziałeś mówiąc o pozostałościach z Roswell?

Odpowiedź: Nie. Powiem dlaczego nie. Nie wiem czy ktokolwiek z was był w Leavenworth w Kansas. Jest tam więzienie federalne. Jest tam gorąco i wilgotno i nie chciałbym się tam znaleźć. W dalszym ciągu czuję respekt dla Ochrony Departamentu Obrony. W najlepszym przypadku zaczną cię przesłuchiwać i te przesłuchania ciągną się godzinami. Masz nic nie mówić na temat, dostajesz listę rzeczy, o których nie wolno ci nigdy nic powiedzieć. Nic, rozumiesz?

Pytanie: Mieszkam w pobliżu bazy Sił Powietrznych i czasem zdarzało mi się zobaczyć dziwne rzeczy w powietrzu. Czy są one pochodzenia ziemskiego, czy nie?

Odpowiedź: No cóż, pamiętam pewną noc, kiedy to razem z chłopakami byliśmy w drodze do Test Site. Zobaczyliśmy wtedy coś, co do dzisiaj...- był to samolot albo jak wolisz obiekt, który poruszał się wykonując duże koła na niebie. Było nas 6 i wszyscy byliśmy doświadczonymi obserwatorami - nie jesteśmy typem ludzi, którzy widząc cokolwiek na niebie otwierają usta ze zdziwienia. O sobie mogę powiedzieć, że jestem raczej sceptycznie nastawiony do takiego typu szczęścia w obserwacji. Otóż obiekt ten wylądował niedaleko Test Site wykonując przy tym dziwne ruchy, których zwykły samolot nie jest w stanie wykonać, nawet dzisiaj. Zatrzymaliśmy samochód i stojąc tak przyglądaliśmy się temu przez jakieś 15-20 minut. Nie mam pojęcia co to mogło być. Miałem dostęp do tajnego wtedy SR71, były to czasy, w których nikt nie wiedział jeszcze o jego istnieniu, znałem niektóre z jego parametrów, a nie wiedziałem co widzę. Czuliśmy się chyba głupio. Oto my, faceci z dostępem top secret, a obserwowaliśmy coś co było dla nas kompletnym zaskoczeniem. Pamiętam jeszcze, że nadleciał z hukiem i odleciał również z hukiem zwłaszcza kiedy przekraczał barierę dźwięku. Było to bardzo wyraźnie słyszalne. To nie był jakiś cichy latający spodek, który bezgłośnie porusza się w powietrzu. To było głośne jak diabli. To dziwactwo, jakkolwiek by o tym nie mówić, było jednak "całkiem normalnym" dziwactwem nad Area 51, niektóre dziwactwa nie były już takie zwyczajne.

Pytanie: Kto był twoim szefem, kto cię zatrudnił?

Odpowiedź: To był całkiem "ziemski" proces. Byłem wtedy...

Pytanie: Czy zatrudnił cię Departament Obrony?

Odpowiedź: Wtedy nazywano go Komisją Energii Atomowej. Potem nazwa zmieniła się jeszcze dwa razy (Energy Research and Development Administration, a następnie Department of Energy) - rząd często zmienia tego typu nazwy. W czasie gdy przebywałem w pracy mieliśmy odwiedziny dwóch prezydentów. Pierwszym był Lyndon Johnson, drugim Gerald Ford. Im nie pokazano wszystkiego - to wiem na pewno. Nie mieli klauzuli top secret, uznano po prostu, że jest to nie potrzebne.

Pytanie: Uważasz, że tak powinno być?

Odpowiedź: Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Żyjemy w republice, demokratycznej jak sądzę. Z reguły nie ufam politykom, chociaż nie wszyscy na takie zdanie zasługują. Może. Broń jądrowa to straszna rzecz. Moje odczucia z tym związane są ambiwalentne. Trudno mi to wyrazić. Kiedy Lyndon Johnson odwiedził to miejsce przeprowadzono go przez obszar, który był "gorący". Żaden z nas nie miał na sobie ubioru zabezpieczającego przed skażeniem, nie mieliśmy przy sobie żadnych instrumentów do pomiaru poziomu skażenia, byliśmy ubrani zwyczajnie, ponieważ miejsce, w którym przebywaliśmy "nie miało" być skażone, więc pozwoliliśmy mu przejść przez obszar skażony. To wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat.

Pytanie: Rzeczy, o których wspomniałeś, że nie wolno ci mówić, mogą spowodować masową histerię. Jednakże ty jesteś spokojny.

Odpowiedź: Nie, mnie to nie martwi. Popatrz, byliśmy już na Księżycu - wielka mi rzecz. Wydaje się, że wkrótce ludzie wylądują na Marsie - i to też nic nadzwyczajnego. Wszystko zależy od systemu napędowego, od tego czym latamy. Problemem też będzie to czy ludzie potrafią przetrwać w przestrzeni kosmicznej przez dłuższy okres czasu. W zasadzie dysponujemy technologią, która pozwoli nam dokonać eksploracji Układu Słonecznego. I to też nie jest nic wielkiego. Lecz kiedy usłyszysz, że fizyka kwantowa dopuszcza prędkość ponadświetlną, to w tym momencie można powiedzieć, że czynimy skok o jakim trudno było nawet marzyć. I jeśli to prawda, a najprawdopodobniej tak, to podróże do najbliższych gwiazd są możliwe. Dalej, jeśli my możemy tego dokonać, dlaczego inni nie? Dlaczego mielibyśmy wierzyć w to, iż jesteśmy zupełnie sami we wszechświecie? To też jeszcze można przełknąć, ale przecież całe tysiąclecia ufaliśmy, że jesteśmy unikalni, jedyni, niepowtarzalni, a tu nagle może są i inni! Z pewnością są inni. To mnie nie jest w stanie zaskoczyć. Natomiast to, co mnie najbardziej dziwi, to ta cała aura tajemniczości, powszechnego spisku, skrywania jako największej tajemnicy przez nasz rząd. Śmieszy mnie ta paranoja zachowań rządu, który coś wie i stoi na straży tego, żebyśmy wszyscy sobie w łeb nie strzelili z rozpaczy. Ja mam w to uwierzyć?

Pytanie: Są tacy, którzy twierdzą, że ludzie byli już na Marsie.

Odpowiedź: Nie sądzę, aby mogło to być prawdą.

Pytanie: Wracając do pytania o twoje zatrudnienie, kto był twoim szefem?

Odpowiedź: W czasie, kiedy tam pracowałem jednym z szefów był Edward Teller. Edward Teller jest ojcem bomby wodorowej. Pracował on dla Lawrence Radiation Laboratory. Był i jest uważany niemal za boga społeczności naukowców zajmujących się bronią nuklearną. Cieszył się on dużo większym szacunkiem, niż prezydent czy ktokolwiek inny. Może zainteresuje cię fakt, który przestał być tajny, że w tamtym czasie mieliśmy coś w rodzaju wymiany z naukowcami ze Związku Radzieckiego, którzy poznali bardzo wiele rzeczy dzięki nam. To było coś naprawdę dziwnego - ujrzeć Rosjan na terenie Nevada Test Site, w czasie gdy kilkadziesiąt kilometrów dalej testowano samolot, o którego istnieniu zwykli Amerykanie nie mieli zielonego pojęcia... Wielokrotnie rozmawiałem z nimi i po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że ci ludzie nie są naszymi wrogami. To nasz rząd, politycy chcieli mieć wroga. No i go mieli. Wróg się zawsze znajdzie. Pokazaliśmy im... pokazałem im rzeczy, których nie pokazałbym innym. Gdy zapytałem dlaczego tu są, odpowiedziano mi, że to jest program wymiany, i że oni też mają poznać rzeczy, przed którymi powinni się mieć na baczności.

Pytanie: Czy widzieli te "dziwaczne" obiekty, które obserwowałeś?

Odpowiedź: Nie. Oni nie mieli wstępu do Area 51.

Pytanie: Dlaczego mówiono nam, że Rosjanie to wróg?

Odpowiedź: Dla narodu zawsze lepiej jest gdy ma się jakiegoś wroga.

Pytanie: Teller i Oppenheimer... Jakie jest twoje zdanie na temat Oppenheimera?

Odpowiedź: Robert Oppenheimer był zniszczony wewnętrznie przez paranoję, jaka miała miejsce w tamtych latach w kraju. Dla mnie i wielu innych był bohaterem, bohaterem, którego niszczyła paranoja.

Pytanie: Teller był czymś w rodzaju politycznej marionetki?

Odpowiedź: Edward Teller był typem człowieka, który podporządkowałby się nawet Hitlerowi, lub każdemu innemu, jeśli ten byłby jego szefem. Nie lubiłem go i nadal go nie lubię. Był niesympatyczny, był arogantem jeśli chodzi o sprawy związane ze zdrowiem i ochroną ludzi przed działaniem promieniowania, miało się wrażenie, że kompletnie go to nie obchodziło.

Pytanie: Zauważyłem, że nosisz przy sobie identyfikator medyczny.

Odpowiedź: Tak, mam zmiany w siatkówce - wiadomo od czego. I to jak się czuje jest związane z ekspozycją mojego organizmu na izotopy. Chcę jednak powiedzieć, że wiedziałem co robię, jakie mogą być tego następstwa, jestem i byłem tego świadom od samego początku, płacono mi bardzo dobrze - to mój wybór.

Pytanie: To trochę głupie, ale czy podczas eksplozji bomby o sile 5,5 MT nie było słychać olbrzymiego huku?

Odpowiedź: Bombę nazwano Box Car . Nie wiem dlaczego. Oni zawsze nazywają każdy ładunek. Zawsze są to dziwaczne nazwy. Byłem podczas tego testu. Przydzielono mnie do tego przedsięwzięcia. Na głębokości ponad 1800 m zdetonowano bombę, której ekwiwalent w tonach trotylu wynosił 5.500.000. Punkt zero podniósł się na wysokość ok. 130-140m w promieniu 800m, po czym opadł z powrotem. Głęboko pod ziemią powstała zapewne olbrzymia jama, której wielkość zależy od typu i potęgi wybuchu. Temperatura w środku powoduje, że wszystko się zmienia i ziemia przypomina roztopione bagno, które podchodzi pod powierzchnię, ale w przypadku Box Car tak nie było, ponieważ detonacja odbyła się zbyt głęboko. Na powierzchni został jedynie krater. Jeśli przelatywałbyś nad NTS, na pewno zwróciłbyś uwagę na to, że powierzchnia przypomina powierzchnię Księżyca - tak wiele tam jest kraterów. Widok trudny do zaakceptowania, zważywszy na pochodzenie tych kraterów i ich liczbę. Pamiętam jak w 1966 odbyła się detonacja, w wyniku której w ciągu dwóch sekund powstał krater o średnicy 400m i głębokości ponad 160m.

Pytanie: ...?

Odpowiedź: Tak, to było właśnie pod miejscowością o nazwie Hattiesburg w stanie Mississippi. Mało kto w środku lat sześćdziesiątych wiedział, że właśnie tam zdetonowano olbrzymi ładunek. Mieliśmy program o nazwie Plow Share (Lemiesz).

(
Zdj. z arch. DoE. Na zdjęciu widać efekt operacji Plow Share. Około 12mln ton ziemi zostało 
podniesione ku górze, a następnie wciągnięte do środka powodując znany na NTS krater
o nazwie Sedan - 384m średnicy i ok. 100m głębo
ki)

(
Fot. DoE - krater Sedan).
Operacja ta miała na celu opracowanie broni, której zadaniem było utworzenie podziemnego tunelu w przesmyku panamskim. I nic w tym dziwnego, że w Panamie obawiano się takich rzeczy, więc nie wykonaliśmy tego tunelu tam, natomiast u siebie tak i to kilka. Jeden z nich ma ponad 1600m długości, ok. 91m szerokości i jest położony na głębokości 130 metrów. Użyto do tego 5 ładunków nuklearnych. Ta operacja nosiła nazwę Operation Buggy (Powozik). W latach 60-tych panowało w niektórych kręgach przekonanie, że urządzenia nuklearne mogą być używane do tworzenia tuneli. Problemem było oczyszczenie tego, co powstało. Robiliśmy co się dało, ale zawsze nie na tyle skutecznie, by można było z tego korzystać. Prawdziwie "czystą" bronią jest broń neutronowa. Nie powoduje zniszczeń, wszystko jest na swoim miejscu - brakuje tylko ludzi. Odpalona na wysokości 1000m nie powoduje żadnych zniszczeń, z wyjątkiem tego, że wszystko co składa się z wody przyjmuje taką ilość neutronów, iż śmierć następuje bardzo szybko. Większość naszych międzykontynentalnych rakiet balistycznych wyposażono w ładunki neutronowe. Podczas swojej kampanii prezydenckiej Jimmy Carter obiecał wyborcom, że gdy zostanie prezydentem, absolutnie nigdy nie dojdzie do prób z bronią neutronową, ani jej użycia. W ciągu następnych 4 lat używaliśmy jej na całym świecie. Nie były to wielkie ładunki, ale jednak. Każda broń jest złem. Lecz jeśli porównać broń jądrową i neutronową, to sprawa wydaje się oczywista, zwłaszcza dla tych, którzy zamierzają jej użyć.

Pytanie: Czy możesz powiedzieć coś na temat łańcucha rozkazów. Bo jeśli prezydent...

Odpowiedź: National Security Council (Rada Bezpieczeństwa Narodowego) - bezpośrednio. Łączy ona w tym wypadku militarną i cywilną radę włączając w to Połączoną Radę Szefów Sztabu. Byliśmy kilka razy blisko wojskowego przejęcia władzy, czy zamachu stanu - wielu już o tym mówiło, ale to fakt. Ostatnim takim przypadkiem, kiedy niewiele brakowało do wojskowego przejęcia władzy był czas wyborów, w których startował Clinton. Test Site zostało zamknięte. Działo się tak zawsze przed rozpoczęciem testu. Obszar zostawał odizolowany, zamknięty na czas 2-3 dni. Jeśli byłeś na tym terenie ze względu na charakter wykonywanej pracy musiałeś tam siedzieć i czekać. Tak było zawsze. W czasie, kiedy w listopadzie trwało zaprzysiężenie Clintona na prezydenta, Test Site zostało zamknięte na okres 3-4 tygodni, a przecież nie dokonano tam żadnych testów. Podobno w czasie pomiędzy wyborem a inauguracją (20 czy 27 stycznia) doszło do pewnych "problemów" związanych z przekazaniem władzy. Jednakże o co dokładnie chodziło - nie wiem. Wiem natomiast, że w czasie kiedy tam pracowałem mieliśmy kilka alarmów, ale powody dla których je ogłoszono, nie były mi znane. Czasami wszystko szło inaczej niż zwykle. Tak było podczas odpalenia Box Car. Pamiętam, że zadzwoniłem wcześniej do mojej żony w Las Vegas i powiedziałem, żeby postawiła na stole naczynie z wodą. Godzina 17.00 miała być godziną zero. W Las Vegas zatrzymano pracę większych kasyn na czas kilku minut. Wszyscy w Vegas wiedzieli, że chłopaki z Test Site odwalą zaraz jakiś wielki numer. No i stało się. Woda na stole wylała się. Było to ok.100km od Test Site. Box Car było tak wielkie, że trzeba było coś na ten temat powiedzieć.

Pytanie: Nieprawdopodobne.

Odpowiedź: Wszystko, co ma miejsce w Nevada Test Site opiera się na zasadzie "need to know". Gdziekolwiek nie pójdziesz, ciągle słychać te trzy słowa. Moja karta z odznaką zawiera kod dostępu top secret na poziomie sigma. Określa on do czego mam dostęp i do jakich obszarów mam prawo wejścia. Jednym z takich miejsc było Area 51. Mam tę odznakę i teraz - na pamiątkę. Poprosiłem chłopaków z ochrony, gdy odchodziłem z pracy i pozwolili mi ją zabrać. Ale chciałem powiedzieć, że jest cała masa ludzi w rządzie, która nie ma w ogóle dostępu do need to know. Do tych osób zalicza się również prezydent i jest to całkiem wygodne - nie wiedzieć co się tam dzieje. Naprawdę wygodne.

Obecnie nie mamy już takich wrogów, jak to dawniej bywało. Świat się zmienia, zmienia się też ich rodzaj. Pół żartem można powiedzieć, że gdy trzeba, można sobie wroga stworzyć. Możliwe, że tak będzie i tym razem.

Pytanie: Czy mógłbyś powiedzieć coś na temat najnowszych systemów napędowych?

Odpowiedź: Mogę to powiedzieć: urządzenia antygrawitacyjne istnieją. Skąd pochodzą - to już zupełnie inna sprawa i temat do spekulacji. Rząd nie chce się do tego przyznać, co jest zrozumiałe. Jeśli jesteś wtajemniczony w pewne sprawy, nie kwapisz się zbytnio, by dzielić się tym z wszystkimi i nie zważając na konsekwencje zamykasz dostęp do wszelkich źródeł informacji. Czy tak? I to jest problem. Inny problem polega na tym w jaki sposób wykorzystać coś takiego w wojsku. Zatem napęd, o którym mowa może być najbardziej rewolucyjny od czasu wynalezienia koła. A nie jest to już fantastyka naukowa.

Pytanie: Co sądzisz o przyszłości, jakie rzeczy nas czekają?

Odpowiedź: Prezydent Eisenhower ostrzegał nas przed zamiarami kompleksu militarno-przemysłowego, tuż przed odejściem z urzędu w 1960. Osobiście wierzę mu i między innymi był to powód, dla którego przeprowadziłem się do Black Hills w Południowej Dakocie. Częściowo dlatego, że tutaj jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego. Dobrze jest wiedzieć, że mieszka się w miejscu, gdzie woda jest czysta, a powietrze nie jest skażone. Sądzę ponadto, iż jest wysoce prawdopodobne, że w ciągu najbliższych 5-6 lat dojdzie do ograniczonego w zasięgu, użycia broni nuklearnej o niewielkiej sile rażenia. Pokusa dla wojskowych jest tak wielka, że już wielokrotnie rozważano tego typu scenariusz. I chociaż nigdy się nie sprawdził, to wiele jednak przemawia, że tak może być. Wszystko za sprawą nacisków ze strony kompleksu militarno-przemysłowego. Wojna jest - są pieniądze, wojny nie ma - prace badawcze zostają wstrzymane, nie ma stymulacji produkcji, nie ma dużych, naprawdę dużych pieniędzy. Poza tym zobacz, co stało się w Oklahoma City. Wyobraź sobie teraz terrorystę z bombą nuklearną w walizce. Co innego jest zbudować rakietę balistyczną i wysłać ją na Stany, co innego jest nabyć ją gdzieś na Bliskim Wschodzie i przemycić przez granicę. W tej chwili mogę podać ci adres niewielkiej firmy w San Francisco, którą uszczęśliwisz za jedyne $19.95 zamawiając kopię dokumentu-instrukcji wykonania bomby atomowej.

Pytanie: A obcy?

Odpowiedź: Powiedzmy, że jeśli jakaś rasa z, dajmy na to... z Alfa Centauri byłaby w stanie przylecieć tutaj, to czy to jest aż tak niemożliwe, by umiała także dokonywać kamuflażu, upodabniając się do czegokolwiek lub kogokolwiek na Ziemi? Ale nie takie rzeczy mnie martwią. Jestem poważnie zaniepokojony tym, co robi rząd. Mówię tak dlatego, że widziałem, co robili ludziom. Na terenie NTS przebywali ludzie, którzy stali się obiektem eksperymentów. Celem było zbadanie wpływu radiacji na organizm. Widziałem jak wiązano zwierzęta na terenie, który miał zostać poddany podwyższonej radiacji. Mieliśmy tam wieżę wysoką na 390m o nazwie Bren Tower, na szczycie której ustawiono urządzenie emitujące silne promieniowanie na odległość ok. 800m. Notowaliśmy ile zwierzęta mogły pochłonąć promieniowania gamma, ile beta, ile zaabsorbowały neutronów. To były zwierzęta.

Pytanie: Gdy zrzuciliśmy bombę na Hiroshimę i Nagasaki w 1945 nie znaliśmy jeszcze dobrze wpływu promieniowania na organizm ludzki.

Odpowiedź: Pierwszy test odbył się w Alamogordo w Nowym Meksyku w lipcu 1945r. Naukowcy tworząc bombę wiedzieli ile mają materiału rozszczepialnego, wiedzieli w jaki sposób spowodować należy rozpoczęcie reakcji łańcuchowej, ale nie mieli żadnej pewności czy taka reakcja nie spowoduje procesu, który pozbawiony kontroli zamieni cała atmosferę w jedno wielkie piekło. A jednak to zrobili.

I jeszcze jedno. Mamy już broń laserową, która może mieć taką moc, której nie powstydziłaby się niejedna głowica atomowa, a przy tym to niezwykle selektywna i dokładna broń. W dodatku nie powoduje takich zniszczeń terenu i jego degradacji biologicznej. W latach 70-tych testowaliśmy całą masę urządzeń laserowych.

Nie ciekawi cię jednak to, co jest dla ciebie powszechnie dostępne i, jak przynajmniej uważasz, zrozumiałe? Mówię tu o technologii, która pędzi na złamanie karku, gdzie wiele tzw. wynalazków wychodzi z tajnych laboratoriów wielkich korporacji, które toną po uszy w rządowych, tajnych zamówieniach. Mikrochipy, najnowszej generacji detektory, superwydajne satelity szpiegowskie. Martwi mnie nie to, że mój syn będzie pracował przy jeszcze lepszym komputerze, ale boję się, że jeżeli zyski okażą się zbyt małe, jeśli ta cała globalizacja nie zda egzaminu, to czy ktoś nie pomyśli sobie, że lepiej może powrócić do bardziej sprawdzonych metod pozyskiwania nowych, dużych zamówień.

Nie miejmy złudzeń co do tego, że kiedykolwiek rząd powie społeczeństwu co miało miejsce w Area 51. To się nigdy nie zdarzy. I nie o to chodzi, że gdyby się temu wszyscy przyglądali, to bezpieczeństwo narodowe byłoby zagrożone, o nie. Niech testują sobie najróżniejsze samoloty, dyski, cokolwiek. Lecz niech nie próbują wykorzystywać sloganów o obronności przeciwko własnemu narodowi.

Pytanie: Ostatnio w TV pojawia się sporo programów na temat UFO. Czy rząd jest gotów odsłonić pewne aspekty tego zjawiska?

Odpowiedź: Sądzę, że nie. Będą trzymać w ukryciu wszystko tak długo, jak długo się da.

Uważam, że powiedziałem już wszystko, co mogłem powiedzieć. Więcej powiedzieć nie mogę. Mam nadzieję, że chociaż trochę moich wypowiedzi będzie przydatnych dla zrozumienia niektórych spraw związanych przede wszystkim z utrzymywaniem tajemnicy. Jedynym lekarstwem jest pilnować naszych polityków, patrzeć im z bliska na ręce.

I jeszcze taka oto myśl: jeśli widzisz coś latającego na niebie - uwierz swoim oczom, nie temu, że to jest jakiś balon meteorologiczny. A jeśli rząd twierdzi, że jest inaczej, bezpieczniej będzie mu nie wierzyć.

.

 


Tłumaczenie:   Dreamland Online /Copyright 2001-2003

Licznik