W kierunku
Groom Lake
Wszystkie zdjęcia z
podróży do okolic Groom Lake są autorstwa Joseph'a Fang'a
(kliknij aby uzyskać
powiększenie)
Większość ludzi wybiera się w okolice Groom Lake
z Las Vegas. Przy mniejszych biurach turystycznych znajdziemy oferty wynajęcia
"doświadczonego przewodnika", z którym przyjdzie nam zgłębić tajemnice
latających dysków za jedyne $199 na dzień. Tu można załatwić wszystkie rzeczy
potrzebne do "wyprawy życia". Należy pamiętać o odpowiednim ubraniu, jeśli
chcemy spędzić noc na pustyni - pod gwiazdami albo w samochodzie. Reszta bagażu to
zbiorniki z wodą, żywność, latarka, lornetka, aparat fotograficzny oraz przynajmniej
dwa koła na zapas. I... w drogę. |
|
. |
|
|
Jeśli jedziemy z Las Vegas - trzeba wjechać na
autostradę międzystanową Nr 15 (z głównej drogi - The Strip, trzeba wydostać
się do North LV). Po 32 km jazdy skręcamy w zjazd na drogę Nr 93 i kierujemy się na Alamo. Po lewej stronie w odległości
ok. 13 km można zobaczyć Park Narodowy Desert N.W.R., który od zachodu graniczy z Bazą Nellis, a właściwie z Nellis
Range, czyli obszarem lotów bazy głównej, która położona jest na północ od Las
Vegas. Wszystkie zjazdy z autostrady są wyraźnie oznaczone. Jedziemy dalej.
Autostrada międzystanowa biegnie prostą linią aż po sam
horyzont. Z rzadka mijamy jakiekolwiek pojazdy - o patrolach policji w ogóle nie
mówiąc. Przy prędkości 160km/h i dobrej muzyce można naprawdę sobie wiele obiecywać
po wyprawie, która zaczyna się przy bezchmurnym niebie i gorączce 40°C. Po trzech
kwadransach jazdy licząc od zjazdu z autostrady międzystanowej mijamy tabliczkę z
informacją, że oto przekroczyliśmy Lincoln County. Wiedząc o tym zwolniliśmy trochę.
Zmieniła się nawierzchnia drogi na gruby asfalt - ale ciągle jeszcze dobrej jakości. |
Zjazd z HWY 15 na drogę Nr 93
|
|
Krajobraz typowo pustynny upstrzony krzewami szałwi.
Żadnych drzew. Po kolorach Las Vegas miejsce to raczej uspokaja - gdyby tak jeszcze z 15
stopni mniej... Horyzont zakryty był z lekka wiankiem gór. Trudno przyzwyczaić się do
odległości: droga biegnie leniwie do przodu i ma się wrażenie, że nic się nie
zmienia. Pierwszy prawdziwy zakręt pokonaliśmy dopiero jakieś 24 km na południe od Alamo, gdzie uzupełniliśmy paliwo. |
|
Zjazd z Hancock Summit |
Już znacznie wcześniej widać charakterystyczny
wianek gór Pahranagat Range, które czynią całą okolicę w miarę rozpoznawalną dla
tych, którzy są "w temacie". Przez większość czasu poruszamy się po
otwartym terenie, chociaż w pobliżu Hancock Summit następuje "zwężenie"
perspektywy ze względu na przełęcz, która wygląda na taką jedynie na mapie - w
rzeczywistości odległości pomiędzy sąsiadującymi skałami są dość duże. |
|
zjazd z 318 na HWY 375 |
W Alamo można
było zobaczyć trochę zieleni, drzew i zielonych krzewów - nawet wodę! Teraz
jechaliśmy drogą 318, która wiodła prosto w kierunku znanej Autostrady Pozaziemskiej
(Extraterrestrial Highway 375). W przewodniku można przeczytać, że HWY 375 nie jest
często uczęszczaną drogą, toteż dziennie przejeżdża tędy średnio 5 pojazdów(!).
Tymczasem wyrobiłem już chyba tę dzienną średnią, bo zbliżyliśmy się i
wyprzedziliśmy szósty samochód. Mijając osławioną Groom Lake Road po lewej
jechaliśmy jeszcze chwilę, aż przy drodze (również po lewej) ujrzeliśmy niewielką
osadę, którą okazało się Rachel (fot. obok). |
|
.tablica z nazwą Rachel
|
Rachel jako typowa amerykańska metropolia ma swoje
downtown i przyległą do niego okolicę, składającą się z kilkunastu domów. Z
wyjątkiem kilku leniwie poruszających się psów oraz dwóch samochodów, nie widać
było nikogo w pobliżu. Upał stał się nie do zniesienia - a to dopiero początek...
Tablica informuje o możliwości nabycia przewodnika, w którym opisane jest otoczenie
Groom Lake wraz z drogami dojazdowymi oraz innymi przydatnymi wskazówkami, poradami
stanowi jednocześnie i reklamę i drogowskaz do dawnej siedziby Glenna Campbella. Obecnie
Glenn mieszka w Las Vegas. Area 51 Research Center to przerobiona duża przyczepa
kempingowa, w której mieści się niewielki sklep, stanowisko z komputerem (przy nim Don
Emory) oraz kilka (!) osób w środku robiących zakupy. Na białych półkach rozłożone
są książki o tematyce UFO i Area 51, mapy, zdjęcia satelitarne i inne gadżety,
będące raczej ciekawostką dla turystów. |
Rachel - w głębi po lewej
|
|
Kolejnym przybytkiem nie-do-pominięcia w Rachel jest
niewielki bar prowadzony przez Joe i Pat Travis o wesołej nazwie Little A'le'Inn, która
wcześniej również była miejscem gdzie pracował Glenn. Obecnie jego miejsce zajął
Joerg Arnu, Niemiec z pochodzenia. Obu tych panów raczej nie łączy przyjaźń. Ale jak
się zje pozaziemskiego hamburgera jest to właściwie bez znaczenia i można spokojnie
popatrzeć na pozaziemskie kubki, koszulki, czapki itp. Wszystko do kupienia przez Amazon
w Dreamland Resort. Dobrze, że działa klimatyzacja... |
|
|
Wracamy na trasę i po krótkiej chwili wjeżdżamy w
TEN świat (wywołując masę kurzawy za samochodem). Po jednej bardzo łagodnej krzywej,
Groom Lake Road prosto biegnie aż do podnóża okolicznych gór. Jadąc tak przed siebie
zauważyłem zupełny brak śladów kurzawy wzbitej przez samochody - oznaczało to, że
na GLR nie ma nikogo. Poruszając się przed siebie mijamy kolejne drogi krzyżujące się
z GLR: South Tikaboo Road, Southeastern Mine Road i kilka mniejszych. |
|
|
Dopiero po dłuższym czasie można było zobaczyć
charakterystyczne drzewa Jozuego, które stanowią nieodłączny element zdjęć okolic
Groom Lake. One także mają swój chlubny udział w tworzeniu "atmosfery" tego
miejsca. Warto jest zatrzymać się na moment i rozejrzeć dookoła (należy pamiętać,
by nie zostawiać samochodu zaparkowanego na drodze!). Po lewej stronie od wjazdu na GLR
najwyższa góra to Tikaboo - jedyne miejsce, z którego można jeszcze zobaczyć bazę. |
|
|
Im bliżej znaków ostrzegawczych tym więcej
wzgórz, a i sama droga stała się mniej monotonna (co ledwo można zauważyć przez
brudne szyby). Jak do tej pory nie było widać sławnych Cammo Dudes. No i dobrze!
Chłopaki siedzą sobie najczęściej na niewielkim wzgórzu tuż przy znakach zakazu i
sami w sobie stanowią atrakcję turystyczną, zwłaszcza gdy zajeżdżają na swoje
stanowisko z włączonym "kogutem". Czasem zdarza się, że podjeżdżają
bliżej, ale granicą ich działania jest tylko teren bazy - na terenie publicznym nie
wolno im ingerować. Jeszcze tylko jeden zakręt i... |
|
|
Wolno dojeżdżamy do znanych na całym świecie
tablic kiepsko oprawionych i wbitych w ziemię, informujących czego nie wolno. Po
prawej stronie widać fragment wzgórza, na którym przesiadują Cammo Dudes w swoich
Fordach F-150 lub Jeepach Cherokee, raźno popijając kawusię i oglądając świat przez
silnie powiększające lornetki. Od czasu do czasu zmieniają się i wtedy można zrobić
kolejne historyczne zdjęcie jak to Cammo's nie wysiadając z samochodu ucinają sobie
rozmowę. |
|
wysepka do parkowania
|
Natomiast po lewej stronie wznosi się inne wzgórze,
które jest w połowie we władaniu Cammo Dudes - połowa - bracia i siostry -
należy do nas, czyli do wywiadu cywilnego. Ze szczytu tego wzniesienia można
zobaczyć bramę główną
(właściwie pierwszy punkt kontrolny przy wjeździe do Area 51). Samochód należy
zaparkować tak, by nie stał na drodze (najlepiej kilka metrów przed największą z
tablic po prawej stronie - jest tam taka mała "wysepka" do parkowania dla
"badaczy Area 51". Z tego miejsca do bazy jest prawie 15 km a Groom Lake można było obejrzeć jeszcze nie tak
dawno (do 1995) z pobliskiego Freedom Ridge.
|
Główna brama do
Area 51 |
|
|
|
|
Z
pozdrowieniami Dreamland Online i Joey Fang "Crazymaler" |
|
|
|
|
Dojazd i otoczenie Area 51
Groom-Lake-Road (GLR)
nie jest jedyną drogą, prowadzącą w pobliże bazy. Jest ich całkiem sporo
i mają wspólną cechę: są kiepskiej jakości - najlepiej mieć do tego celu
coś jak 4WD lub starego Mercury spisanego na straty:) Jedna z nich prowadzi do
osławionej Black Mailbox
(Mailbox Road). Jest jeszcze w niezłym stanie, skoro dopuszcza się na niej prędkość
do 35 MPH, reszta nie jest już tak łaskawa, zwłaszcza
dla opon, które warto mieć w zapasie. Błądząc po polnych drogach warto mieć
także przewodnik po okolicy, którego autorem jest Glenn
Campbell.
Po lewej od GLR dostaniemy sie na South Tikaboo Road.
Należy uważać,
bo po przejechaniu ok. 11 km zaczyna się strefa zakazu wjazdu (i lepiej się do
tego zastosować!).
Southeastern Mine Road to kolejna "dirty road" po lewej od GLR. Przez ok.
9,5 km jedzie się jako tako
lecz już dalej bez 4WD ani rusz - zresztą daleko tak jechać nie będziemy, bo po
1,2 km napotykamy
na zakazy. Wracamy i jedziemy dalej Groom Lake Road aż po 21,7 km napotykamy na
kilka tablic ostrzegawczych. Naprawdę nie warto ich przekraczać, bo tuż po wjechaniu w
GLR jesteśmy obserwowani
przez ochronę bazy i czujniki ruchu, kamery
(zwykłe i na podczerwień), nawet czujniki wilgoci. Jeśli
pojedziemy dalej zostaniemy natychmiast zatrzymani. Grozi nam wtedy rok więzienia
i $5000 kary, ale
to i tak dobrze - w razie nieposłuszeństwa możemy zostać zastrzeleni, o czym
informują
tablice ostrzegawcze. No dobra, żyjemy i rozglądamy się. Okolica,
jak kto lubi, pustynna - taka sobie.
Surowa, pustynna, skromna roślinność - drzewa Jozuego... jest pięknie!
Główna brama nie zawiera
niczego nieziemskiego: zwykły (klimatyzowany) barak, antena satelitarna, cysterny z
wodą, parę samochodów Cammo Dudes - strażników patrolujących teren wokół bazy
(chyba także najsłynniejszych na świecie).W roku 1999 otrzymali nowsze samochodziki,
chociaż stare dobre Jeepy Cherokee do miernot nie należą. Do 1995 roku bazę można
było obejrzeć za pomocą zwykłej lornetki z dwóch miejsc. Pierwsze z nich to szczyt
White Sides, drugi - Freedom Ridge rozpościerający się na południowym brzegu
wyschniętego jeziora Groom. Od 10 kwietnia 1995 oba te miejsca zostały wchłonięte
przez USAF i skończył się tym samym okres pięknych zdjęć bazy, która nie istnieje.
Zaostrzył się także system bezpieczeństwa, co jak na opuszczoną (tym razem) bazę
wygląda trochę dziwacznie. Całą akcję przeprowadzono, jak to w wojsku, w nocy, a nad
rankiem następnego dnia można było zobaczyć nowe tablice ostrzegawcze stojące już w
miejscach wcześniej będących terenem publicznym. Otoczenie Area 51 to również tajne i
tajniejsze obszary, które mieszczą się na terenie całej bazy Nellis. Naturalnie i tam
również nie wejdziemy. Baza Nellis jest
podzielona na sektory lotów (powietrze) i sektory lądowe. Wyraźniej widać to na mapce
sporządzonej przez Glenn'a Campbell'a.
Pracownicy
bazy przewożeni są za pomocą autobusów lub z Las Vegas specjalną, nieoznaczoną
linią lotniczą, która ma swój prywatny terminal (Janet) na
lotnisku McCarran. Samoloty
(737) te łatwo rozpoznać: mają na
boku czerwony pas. Są też obecne na terenie bazy na swoich miejscach. Działają
wahadłowo. Dzięki stałemu skanowaniu pasma częstotliwości, którymi linia ta się
posługuje, znamy nazwę Dreamland (tradycyjne
wywoływanie bazy przez pilotów, oczywiście już wyszło z obiegu i zostało
zastąpione innym, ale nazwa się
przyjęła i tak już zostało).
Lotnisko McCarran położone jest naprawdę ciekawie:
z głównej wieży można zobaczyć największe świątynie hazardu w Las Vegas, otoczone
przepięknymi podjazdami, ogrodami, fontannami, no i, oczywiście, milionami świateł.
Dla jednych cudowne miejsce, dla innych światowa stolica kiczu.
Terminal Janet nie jest dostępny dla każdego. Pracownicy wsiadający do swoich
samolotów (panie również!) mają swoje identyfikatory, są też strażnicy - przy
wjeździe do terminalu i tuż przed wejściem do samolotu.
Natomiast autobus, nazywany czasem białym autobusem rozpoczyna swoją
drogę z Alamo, gdzie wsiada większość ludzi dojeżdżających, dalej kieruje się na
Crystal Springs, gdzie zabierani są pracownicy z Caliente, Panaca i Pioche. Potem
przejeżdża obok Hancock Summit i kieruje się prosto na Groom Lake Road. Granicę
obszaru zaznaczonego za pomocą tablic ostrzegawczych przekracza ok. 6.45 (pon.-pt.), powrót
ok. 3.45.
|